29 maj 2013

Ciasto jogurtowe

Czas: 1 godz Poziom: Banalne Porcja: dwie małe lub duża brytfanna



Ingrediencje:
4 jajka
1 szklanka jogurtu naturalnego
1 szklanka oleju
1 szklanki drobnego cukru
3 szklanki mąki
1 paczka cukru wanilinowego
1 mała paczka proszku do pieczenia
szczypta soli
masło i bułka tarta do formy


Wykonanie:

  1. Wszystkie składniki wrzucić do miski i wymieszać mikserem.
  2. Wlać do oprószonej formy.
  3. Piec przez 40-45 minut w temp. 175'C
Ciasto należy piec w małych ilościach, ponieważ może się w środku nie upiec, gdy wlejemy go za dużo do jednej brytfanny. Wiem to z doświadczenia. Pierwsze ciasto dałem całe do jednej formy i po godzinie pieczenia, miałem w środku dziurę z surowym ciastem. 

Składniki ciasta są prawie identyczne jak w babce piaskowej. Natomiast jogurt naturalny zmienia cały jego smak, co czyni go lekkim wypiekiem.Ostrzegam, że jogurt nie zmienia jego kaloryczności. By nie przyszło komuś do głowy, że jak jest jogurt naturalny w środku, to od razu jest dietetyczny. A znam takie przypadki, co tak pomyśleć mogą.

W przyszłym tygodniu przygotuję ciasto bez pieczenia. Bomba kaloryczna o małej sile rażenia.

25 maj 2013

Insektokuchnia

Oglądając Bear'a Grylls'a oraz Wojciecha Cejrowskiego w telewizji, wielokrotnie zastanawiałem się jak smaczne są  owady? Czy rzeczywiście smakują jak kurczak lub solone paluszki. Postanowiłem to sprawdzić! W tym celu udałem się na Dni Owada na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie.

Wchodząc do budynku, gdzie znajdowała się wystawa, pierwsze co się rzucało w oczy to tłumy. Mnóstwo rodziców ze swą dziatwą przyszło oglądać żywe insekty w plastikowych słoikach, zasuszone w szklanych gablotach oraz w cieście na talerzu. Na to ostatnie przybyłem i ja. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie: pszczoły pracujące w ulu za szybką, senne karaczany w ściółce, olbrzymie jelonki łażące po rękach swych "treserów" oraz... pająki. Choć gatunkowo nie pasują one do tego dnia, to robiły wielką furorę, szczególnie wśród niewiast i młokosów. Najmłodsi mogli również zrobić sobie tatuaż z owadem na twarzy, ręce lub, co odważniejsi, na brzuchu.


Gdy wybiła 12.30 czasu wschodnioeuropejskiego, na środku auli odbyło się uroczyste przyrządzanie kuchni bogatej w robale. Na pierwszy rzut poszły Drewnojady w makaronie z rukolą. Pierwszy raz jadłem rukolę... i robale również! Kucharka-biolog, która to przygotowywała, była zadowolona, gdy w tym woku mieszała makaron z tymi jakże wijącymi się "glizddołkami". Ich żywe rodzeństwo w plastikowej tubie, na stole obok, przyglądało się temu zbiorowemu smażeniu. Z daleka wszystko wyglądało i pachniało smakowicie. Dopiero gdy rozdawano porcje na talerzyki, to już tak wesoło nie wyglądało.

Oto co dostałem na talerzu. Nie wyglądało to apetycznie. Gdy tego spróbowałem, to jakbym plastikowe rurki z czepliwymi nóżkami rozgryzałem. Wiedziałem, że były już nieżywe, ale gdy tylko któreś miałem na języku, to miałem wrażenie, że się ruszają i swoimi czepliwymi odnóżami ratowały się z zagłady w moim żołądku. W środku miały taką maź o smaku kremu Nivea.

Po pierwszym, jakże sycącym, daniu, przyszedł czas na danie główne, czyli Szarańcze w cieście naleśnikowym. Postanowiłem, że nie dodam tutaj zdjęcia z przygotowań, gdyż według mnie były one drastyczne. Za to szybko opowiem. Zatem szarańczę wyciągano z tuby. Łamano nóżki i skrzydełka, by nie uciekały. Wrzucano do ciasta naleśnikowego. One tam pływały. Potem je wyciągano i półżywe do głębokiego oleju wrzucano na 2 minuty. Mam ostatnimi resztami sił kończyły żywot. Według biologów to było najbardziej humanitarne potraktowanie tego owada. Hmm... ja już po takim pokazie straciłem lekko chęć na to danie.

To właśnie jest drugie danie. Żal mi się zrobiło, ale postanowiłem, że spróbuję zjeść wszystko. Gdy ugryzłem, lepkie wnętrzności wpadły mi do gardła, że zakrztusiłem się i wyplułem na ziemię mojego robalka. Smakował, wróć!, nie smakował! To było paskudne. Czegoś takiego nigdy nie smakowałem. Nie mogę tego porównać z niczym w polskiej normalnej kuchni. Wychodząc widziałem dziesięciolatka, który konsumował z ojcem deser, czyli żywe Drewnojady w sosie jogurtowo-miętowym. Żywe! I jeszcze się cieszył na głos, że go za język łapią. Po tym pokazie, zzieleniałem już na dobre i dopiero widok i smak sernika Babci i sałatki z roślin wróciłem do zdrowia.

Tak więc morał jest taki: Robali nie będę jadł przez długie długie lata, chyba, że sytuacja mnie do tego zmusi jak wojna bądź głód w całej Europie. Albo zakład ze znajomymi. Podobno w Warszawie jest jedna restauracja specjalizująca się w owadziej kuchni. Nigdy nie przekroczę progu tego lokalu. Ale żyje podpowiada mi " Nigdy nie mów nigdy".

24 maj 2013

Sernik na zimno

Czas: 5-7 godz. Poziom: Trochę roboty Porcja: duża tortownica



Ingrediencje:
2 galaretki owocowe*
1/2 szklanki wody
1/2 szklanki cukru
200 g tłustego mielonego twarogu (może być gotowy z wiaderka)
sok z 2 cytryn
400 g śmietany 30%
1 cukier waniliowy
500 g owoców (NIE Kiwi i Ananas!!!)
biszkopty na spód

Wykonanie:

  1. Jedno opakowanie galaretki, pół szklanki wody i 2 łyżki cukru wymieszać i na 10 minut zostawić do napęcznienia
  2. Podgrzać do rozpuszczenia i ostawić do stężenia
  3. Połączyć twaróg z sokiem z cytryny i resztą cukru.
  4. Masę twarogową wymieszać z galaretką i odłożyć do lodówki na 30 minut
  5. Śmietanę z cukrem waniliowym ubić. Połączyć z masą twarogową. 
  6. Spód tortownicy wyłożyć biszkoptem. Wlać masę twarogową.
  7. Ułożyć delikatnie umyte owoce na masie twarogowej i odłożyć do lodówki na 30 minut.
  8. Zalać delikatnie całość wystudzoną drugą galaretką. 
  9. Odstawić do lodówki do zastygnięcia całości. 
Dobra Rada:
Nigdy nie używajcie owoców kiwi i ananasa do serników i ciast z galaretką, ponieważ żelatyna nigdy się nie zetnie. 
Tort ten przygotowywany jest na specjalną okazję: 82 urodziny Dziadziusia! Główne ciasto w okrągłej tortownicy wyszło jak należy. Co do drugiej części w podłużnej brytfannie to galaretka wsiąkła w biszkopty i wyszło takie byle jakie. Smak się nie zmienił, co gwarantuję, tylko nie ma układu: galaretka-masa-ciasto. Chciałem pokazać przekrój ciasta, ponieważ tortownicy nie otwieram, gdyż zawozimy ją jutro na imprezkę. 




20 maj 2013

Botwinka

Czas: 1 godz. Poziom: Banalne Porcja dla 4-5 osób



Ingrediencje:
2 l bulionu
300 g ziemniaków 
200 g świeżej botwinki
2 łyżki octu jabłkowego
śmietana do zabielenia
przyprawy

Wykonanie:

  1. Zagotuj bulion.
  2. Pokrojone w kostkę ziemniaki wrzuć do bulionu. 
  3. Pokrojoną botwinkę dodać do bulionu. Gotuj przez 10 minut
  4. Dodaj octu i zagotuj.
  5. Dodać śmietany do zabielenia. 
  6. Przypraw dla smaku.
Pierwsza zupa nowalijkowa. Czekałem tylko, aż pokażą się dorodne botwinki. W tej zupie uwielbiam po pierwsze, że są ziemniaki, po drugie, że są liście botwinki. W dzieciństwie, ta zupa była znakiem dla mnie, że za niedługo będą wakacje! Cóż, teraz jak się ma "wakacje" od połowy lutego, to już nie to samo. 

18 maj 2013

Zebra

Czas: 1,5 godz. Poziom: Banalne Porcja: Jedna wąska blacha



Ingrediencje:
3 jajka
1 1/2 szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2/3 szklanki oleju
2/3 szklanki wody
1 szklanka cukru
aromat
2 łyżki mąki
2 łyżki kakao


Wykonanie:

  1. Białka ubić na sztywną pianę.
  2. Stopniowo dodawać cukier żółtka, mąkę i proszek do pieczenia
  3. Na końcu dodać wodę i olej
  4. Ciasto podzielić na 2 części:
    1. dodać 2 łyżki kakao
    2. dodać 2 łyżki mąki
  5. Wylać na środek ciasto na zmianę ciemne jasne
  6. Piec przez godzinę w temperaturze 175'C
Jest to pierwsze ciasto, które zrobiłem samemu ponad dziesięć lat temu. Świadczy o tym wygląd strony w zeszycie z przepisami. Za każdym razem coś nowego dodawałem. Po pieczeniu kuchnia wyglądała podobnie. Do dzisiaj pod szafkami są jeszcze kropki sprzed kilku lat. 

Za tydzień planuję odwiedzić Dni Owada na UR w Krakowie. W programie, oprócz oglądania robaczków i innych pędraków, jest gotowanie owadów i ich konsumpcja. Jak to przeżyję, to chętnie opowiem o moich doznaniach. 



14 maj 2013

Całe życie kroiłem chleb patelnią

Skąd ten wniosek? Kupiłem ultra ostre noże, którymi od samego patrzenia można się skaleczyć. I sprawdziłem czy są rzeczywiście takie dobre. Są! Dowody? Dwie rany kłute lewej ręki podczas krojenia bułki oraz trzy cięcia głębokie (widziałem chyba kość) lewego kciuka. Cięcie nie boli. Dopiero po sekundzie, może dwóch, impuls dotarł do mózgu z informacją, że mam dodatkowy nieautoryzowany otwór w ciele.

Powiem tak: jestem w szoku. Nigdy nie miałem do czynienia z taką potęgą. Mam w kuchni narzędzia bogów zagłady i zniszczenia. Sam Hefajstos chyba wykuł i zaostrzył te noże. I również masowo sprzedał w znanej sieci sklepów. Nic dziwnego, że do każdego ostrza etui ochronne gratis (przeciwko dalszym ofiarom w ludziach im palcach).


Dla mnie nie pojęte jest, jak taką potęgę opanowali mistrzowie kuchni i nawet Gesslerowa! To jak nauczysz się obsługiwać reaktor atomowy po 8-godzinnym przeszkoleniu z zakresu BHP! Albo krojenie sera w cienkie plastry siekierą.

Podsumowując, nie jestem przygotowany na tak zaawansowaną technologię jak ostry nóż kuchenny. I dlatego z powrotem wracam do mojej patelni do chleba...

Smacznego koszmaru kulinarnego życzę!

12 maj 2013

Ciasto z jabłkami Kuzynki

Czas: 1,5 godz Poziom: Trochę roboty Porcja: Duża blacha



Ingrediencje:
2 szklanki mąki tortowej
3/4 szklanki cukru
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 margaryna
2 jajka
1 kg jabłek (mogą być prażone)
1 litr mleka
2 budynie śmietankowe

Kruszonka:
6 łyżek mąki
6 łyżek cukru
6 łyżek margaryny

Wykonanie:

  1. Zarobić kruche ciasto (mąka, cukier, proszek do pieczenia, jajka, margaryna). Zagnieść ciasto i wstawić do lodówki na pół godziny. 
  2. Między czasie ugotować budyń. 
  3. Składniki na kruszonkę połącz ze sobą i mieszaj widelcem do uzyskania centymetrowych grudek.
  4. Rozgrzej piekarnik  na 175'C. 
  5. Na blachę rozłóż ciasto. Dodaj jabłka i na to wylej gorący budyń. Całość posyp kruszonką.
  6. Piecz przez 45 minut. 

Wróciłem. Proszę o wybaczenie, ale dostałem ponad miesięcznej "bezradności kulinarnej". Nie miałem na gotowanie czasu, chęci oraz co najważniejsze: weny. A jak już coś robiłem, to już co wcześniej było. To był lekki kryzys. Po części związany z moją sytuacją. 

Wracając do gotowania to nadszedł nowy sezon! Nowalijki krążą już po targu, a w cukierniach pokazują się nowe ciasta i desery, które nie omieszkam wypróbować i zaprezentować.